piątek, 31 maja 2013

Essie All Tied Up, po prostu wow!


Nigdy nie sądziłam że się na niego skuszę. Nie jestem fanką rudawych, miedzianych i przybrudzonych kolorków. Ten mnie jednak skusił. Może dla tego że posiadał śliczne złote drobinki i był ostatni, a wiemy jak "ostatnia sztuka" działa na decyzję o zakupie ;) Kiedy go nałożyłam zakochałam się bez pamięci!

Przedstawiam Wam lakier Essie All Tied Up, piękny odcień lekko rudawej cegły z domieszką beżu. Nakłada się bajecznie, schnie szybko i trzyma się 4dni bez odprysków, po 6-7 jest do zmycia. Nakładałam go zarówno z topem jak i bez i trzymał się równie długo, przy codziennych domowych obowiązkach. 

Zobaczcie swatche:


Jestem szczerze zakochana w tym odcieniu!

środa, 29 maja 2013

Matowy błyszczyk Mission Flower Essence


Błyszczyk pochodzi z najnowszej limitki Essence LE Guerilla Gardening
Kosztuje 9zł za 4ml i można go dostać w Hebe.
Nie kupiłam go w ciemno. Wcześniej oglądałam swatche całej kolekcji i stwierdziłam, że chcę oba błyszczyki i róże. Ostatecznie, stojąc przed szafą, zdecydowałam się na jeden błyszczyk.


Samo opakowanie produktu jest śliczne, takie jak w błyszczykach z serii stay. Aplikator jest w formie ukośnej gąbeczki i ładnie rozprowadza produkt. Matowy błyszczyk w kolorze 01 Mission Flower to cukierkowy, pudrowy róż z nutą piwonii. Nakłada się go szybko, sprawnie i równo. Efekt intensywności koloru w zależności od potrzeb można stopniować. Również będzie bardzo dobry na policzki, ponieważ po chwili zastyga, dając ładny delikatny rumieniec. Na ustach trzyma się ok. 3 godzin, cały czas obłędnie pachnąc śmietankowym budyniem!



Produkt kupiłam ok. 2 tygodnie temu i się z nim nie rozstaję na krok. 
Jeśli na niego traficie, bierzcie w ciemno ;)

I dodatkowo porówanie kolorystyczne z Rimmel Apocalips w odcieniu NOVA.

 

poniedziałek, 27 maja 2013

Fantastyczna mozaika Gosha!

 

Produkt rozchwytywany przez wszystkich, ciągle brakuje go w szafach, a jak jest to ostaje się jedna sztuka chwile po dostawie. Tak, mowa o Bronzing Shimmer Powder czyli o rozświetlającym bronzerze Gosha. Występuje on w dwóch odcieniach 001 Bronze i 002 Pink.

Ja mam odcień 002 Pink. I co tu dużo mówić, szalenie mi się podoba! Dla mnie jest to połączenie lekkiego koralowego różu z bronzerem.
Na wierzchu ma brokat, który odchodzi po kilku przeciągnięciach pędzlem i pozostaje nam satynowy ciepły odcień, idealny na wiosenno-letnie dni. Nie jestem fanką brokatu dlatego ciesze się że to tylko złota posypka przyciągająca sroczki ;) 
Sam produkt pięknie stapia się z cerą, nadając jej naturalnego, dziewczęcego uroku. Nie trzeba go w ciągu dnia poprawiać, ponieważ dzielnie trwa na podkładzie czy pudrze. Od kiedy go mam, używam za każdym razem przy makijażu. Dziewczyny, które maluję, również są nim zachwycone.
Opakowanie jest ładne, trwałe i łatwe w obsłudze. Przeżyło już nie jedno, noszone luzem w przepastnej torebce nie doznało żadnych szkód. 

Jeśli szukacie letniego delikatnego bronzera z satynowym wykończeniem i jesteście w stanie przeznaczyć 60zł, nie zastanawiajcie się tylko szukajcie go w Hebe, Naturze albo na stronie http://www.kosmeteria.com.pl/, gdzie dostępne są chyba wszystkie produkty Gosha.



delikatniej i mocniej

Z ręką na sercu polecam!

sobota, 25 maja 2013

Tea&Crumpets Essie, co za brzydal!


Uwielbiam Essiaki mam ich, jak na jedną firmę, dość sporo.
Ostatnio teściowa zażyczyła sobie lakier perłowy w kolorze nude. 
Taki też jej wybrałam a dokładniej Tea&crumpets. Myślałam, że będzie choć podobny jak w butelce i będzie się nakładać dość równo. Niestety jak widzicie widać na płytce drogę pędzelka.
Schnie w miarę szybko, ale jest tak brzydki, że od razu go zmyłam ;/


A Wy lubicie lakiery z perłą?

Fauxmance- błyszczyk z kwasem hialuronowym


Ostatnio produkt jaki Wam chciałam pokazać to Ultra Plush Lipgloss w kolorze Fauxmance
Dla mnie jest to połączenie koralu z lekką truskawką. Błyszczy zawiera kwas hialuronowy dzięki czemu pielęgnuje usta. Ma lekko żelową, nie lepką konsystencję i pięknie pachnącą owocami, trochę taka multiwitaminka :) Bardzo przypadł mi do gustu. do tego to bajeczne opakowanie!
 Jego cena to ok 85zł za 15ml.

Muszę Wam powiedzieć, że Benefit się postarał i stworzył kolekcję godną uwagi.
Moja mama stroniąca od kosmetyków kolorowych stwierdziła, że błyszczyk jest jej i go nie odda. Więc może taki błyszczyk byłby ciekawym prezentem na dzień matki? :)


Mi się szalenie podoba!

piątek, 24 maja 2013

Kremowe cuda czyli Skinny Jeans i Birthday Suit od Bene


Creaseless cream shadow to kremowe cienie, które przepięknie stapiają się na naszej powiece nadając jej dobre krycie bez prześwitów i długotrwały efekt. Fantastycznie łączą się z cieniami pudrowymi i sypkimi. Utrwalają na długo makijaż oczu i do tego występują w ślicznych kolorach. Są takie jakie powinny być kremowe cienie czyli trwałe, wodoodporne, nie rolujące się i nie kruszące. Dla mnie są to cienie idealne, warte swojej ceny. Do tego mają śliczne i trwałe opakowanie w postaci słoiczka z nakrętką :)

Moje kolorki to Skinny Jeans, czyli szarawy ciemny brąz, o miękkiej konsystencji. Dla mnie jest jak masełko. Można stopniować intensywność koloru bez obawy że się zroluje, bądź pokruszy na powiece.

Birthday Suit to śliczny beż z nutą brązu i złotymi drobinkami. Ma takie same zalety jak jego poprzednik. Jedyne co go różni to to że jest trochę twardszy od SJ, ale w niczym ta jego właściwość nie przeszkadza ;)

Oba cienie ładnie łączą się na powiece tworząc delikatne przejście pomiędzy kolorami. Można je nakładać za pomocą pędzelka jak i palca.  Dla mnie one są hitem tej wiosny! I na pewno dokupię jeszcze fiolecik. Ich cena to ok 90zł, ale pamiętajcie że co jakiś czas Sephora robi promocje ;)


I jak wrażenia?




czwartek, 23 maja 2013

Swatche Kiss me, I'm tipsy oraz Milk it! z nowej kolekcji Benefitu


Na Waszą prośbę na pierwszy ogień idą pudrowe cienie do powiek o przedłużonej trwałości, czyli longwear powder shadow.

Przede wszystkim cienie są w prześlicznych pudełeczkach w wiosennych niebiesko-zielonych kolorkach. Będą świetne na drobiazgi takie jak pierścionki czy koraliki. Ja już w jednym trzymam pierścionki, a w drugim śrubki do okularów. Na pudełeczkach, z boku są nazwy cieni oraz kolory im odpowiadające. 

Do mnie trafiły dwa odcienie Kiss me, Im’ tipsy, czyli całuj mnie, jestem wstawiona! (czyż nie świetna nazwa?) oraz Milk it! Cenie zamknięte są w ładnych plastikowych puzderkach. Górna klapka jest przeźroczysta ,a dolna mleczna. Opakowania kojarzą mi się ze słońcem, wychodzącymi promieniami od cienia. Ogólnie ujmując opakowanie jest nie typowe i przyciągające. Na spodzie oczywiście mam nazwę.

Producent pisze, że cenie są jedwabiste i w neutralnych kolorach. Od razu, wyobrazamy sobie taką gęstszą konsystencję. Konsystencja cieni jest typowo pudrowa, a ich wykończenie to połączenie satyny z schimmerem, w przypadku moich cieni.

Kiss me, I’m tipsy jest pięknym neutralnym brązem z nutą rudości, a dokładniej drobinkami w ciepłym złotym odcieniu.  Jest bardzo dobrze na pigmentowany. Nakłada się go bez problemów, rozciera również. Trwa na powiece cały dzień, nałożony na bazę lub jak radzi producent na cień w kremie. U mnie trzymał się od 7 rano do 1 w nocy w połączeniu z kremowym cieniem z Bene, ale nie tylko. Na bazie ArtDeco lub cieniu kremowym z Essence również ładnie wyglądał i trwał dzielnie. Jedynie, do czego mogłabym się przyczepić to życzyłabym sobie, żeby był mniej suchy, ale to już zależy od preferencji ;)

Milk it! To biały, satynowy cień z nutką beżu i różu wraz z malutkimi srebrnymi schimmerkami. Takiej wielowymiarowości tego cienia nie widać w opakowaniu, dopiero zeswatchowany daje taki efekt. Dla mnie jest to cień idealny, którego długo szukałam. Do rozświetlenia wewnętrznych kącików oczu, pod brew, na łuk kupidyna czy na policzki sprawdza się fantastycznie. Długo szukałam właśnie takiego odcienia i oto on. Trzyma się równie długo, co jego poprzednik.  Jego konsystencja wydaje się gęstsza i bardziej jedwabista w dotyku.

Cena tych cieni to ok 90zł za 3g.

sesja zdjęciowa na szkolnej ławce, bo właśnie ze szkołą kojarzy mi się Benefit ;)


Tak właśnie prezentują się moje cudeńka :)

środa, 22 maja 2013

Core Color by Benefit czyli nowe piękności od Bene


Dziś chciałam Wam pokazać zdjęcia nowej kolekcji Bene. W następnych 3 postach będą swatche wraz z recenzjami poszczególnych produktów. Powiem Wam od razu że jestem bardzo zadowolona z odcieni które do mnie przyszły :)


Przyciągające uwagę opakowania nowej kolekcji do makijażu jest zainspirowane artdekowską stylistyką mostu Golden Gate ‐ symbolu San Francisco, miasta z którego wywodzi się marka Benefit.
Nowa kolorowa kolekcja do makijażu Benefit prosto z najbardziej kolorowego miasta świata!


Oraz moje cudeńka:


 Jak Wam się podobają?
Od czego mam zacząć cieni w kremie, cieni w kamieniu czy błyszczyka?



Okulary przeciwsłoneczne Firmoo- mam i ja ;)


Wszyscy mają Firmoo, mam i ja :)
Napatrzyłam się u Was na blogach na okulary od Firmoo, aż w końcu mam i ja.
Przyszły do mnie ze Stanów szybko, po ok. 7 dniach. Gdyby nasza poczta działała w takim tempie ;)

W skład paczuchy, prócz dobrze zabezpieczonych okularów w skład wchodzi etui, szmatka oraz mały śrubokręcik z zestawem śrubek. Całość prezentuje się bardzo fajnie. Okulary wydają mi się dość porządnie wykonane. Jedynie podkręcę sobie zauszniki, ponieważ wydają się zbyt luźne. Zobaczymy jak będą się sprawować w codziennym użytkowaniu :) Póki co jestem dobrej myśli i jestem nimi zachwycona.

I jeszcze jedna informacja. Wybrałam okulary w opcji fashion, ponieważ nie chciało mi się iść do okulisty. Ale firma również proponuje okulary przeciwsłoneczne ze szkłami korekcyjnymi. Dla nowych klientów jest pierwsza para jest za darmo.

Zobaczcie jak wyglądają:



Jak Wam się podobam w tych okularach?