Dziś chce Wam zaprezentować cienie rainbow od Inglota.
Wybrałam w ciemno 3 kolorki bez macania, ponieważ akurat nie mieli testerów.
Są to 118, 101 i 112. Wybrałam te cienie, ponieważ szukałam czegoś w macie do uzupełnienia paletki, którą maluję dziewczyny. A jak każda z nas dobrze wie, matów nigdy za wiele :D
Przejdźmy może do opisów poszczególnych cieni.
Odcień 118 są to delikatne beżoróże. Pigmentacja na kolana nie powala. Chciałam delikatne odcienie jako bazy pod rozcieranie i w tej roli sprawdzają się w miarę dobrze, w miarę. Bez bazy pod cienie trwałość mazidełka jest kiepska, a do tego przy nakładaniu na pędzel mocno się kruszą. Z bazą pod cienie wygląda to dużo lepiej, możemy wyczarować lepsze krycie oraz są ładnie podbite. Nie nadaje się na nakładanie na mokro. Spokojnie możecie sobie odpuścić ten odcień jeśli macie podobny.
Odcień 101 to delikatne cappuccino. Tutaj pigmentacja jest lepsza, ale za to mocniej się kruszy. Trwałość jest identyczna, jak w przypadku kolegi opisywanego powyżej. Kolejny cień bazowy... ale suchy jak diabli! A na mokro tragedia w dwóch aktach.
Odcień 112 to mocniejsze, ale szarawe cappuccino. Kruszy się mniej niż jego przednicy, trzyma się dużo lepiej ale nadal jest to słabizna. Ratuje go jedynie nakładanie na mokro.
I teraz ja się pytam kto takie COŚ wstawił do salonów? Przecież to w tym przedziale cenowym jest pomyłką. Śmiem twierdzić że cienie z Essence są lepsze ot dych prezentowych tu. Sleeki są sto razy lepsze np Oh So Special.
Bez podkładu.
Na podkładzie.
Jedyne czym ratuje się Inglot tym razem to liner.
Brązowy liner nr 24. Trwałość fantastyczna (nie mylić z wodoodpornością), kolor idealny. Nawet mi ta gąbeczka nie przeszkadza, ponieważ jestem w stanie zrobić nią cienkie kreski. Nie kruszy się w ciągu dnia. Dla mnie posiada wszystkie cechy dobrego linera.
Podsumowując:
Jakoś nigdy nie miałam szczęścia do matowych cieni z Inglota, a mam kilka sztuk. Zawsze są za suche, kruszą się, a pigmentacja pozostawia wiele do życzenia. Za to uwielbiam ich wersje pearl i shine, te im wychodzą genialnie.
Linery natomiast, miałam raptem cztery, nigdy mnie nie zawiodły :)
Wieczorem wrzucę Wam jeszcze swatche bez podkładu.
Ta różowa trójeczka najbardziej mi się podoba, bo ja za brązowymi cieniami to tak niebzardzo :P
OdpowiedzUsuńOj, szkoda, brąziki to moje ulubione kolory. Ale rozumiem, moja przyjaciółka wygląda w brązach jak chora.
UsuńNa podkładzie cienie wyglądają bardzo ładnie. Szkoda, że na oku nie prezentują się dobrze i dodatkowo mają zerową trwałość :(
OdpowiedzUsuńBędę ich używać tylko w przypływie zbyt dużej ilości czasu bo tak są byle jakie. Chyba dodam swatche bez podkładu jeszcze.
Usuńpiękne te cienie :) zwłaszcza brąziki do mnie przemawiają :)
OdpowiedzUsuńPiękne lecz nietrwałe :( Brązy jeszcze jako tako się trzymają.
UsuńHmmm tak czytam, patrze na zdjęcia, znowu czytam... bo na fotach wyglądają całkiem nieźle, szkoda, że się nie spisały bo 101 i 112 bardzo mi się spodobały. Róże to nie moje klimaty, ale te brąziki.... czas chyba zainwestować w sleeka :D
OdpowiedzUsuńSleeki dla mnie osobiście są świetne. Na bazie/podkładzie cienie są śliczne i dobrze na pigmentowane ale za dużo zabawy. Jak się połowa kruszy i jest do wywalenia :( Jedynie najciemniejszy jest w miarę ok.
Usuń118 i 101 są niesamowicie urocze! :) Ale jak mówisz, że są nie warte swojej ceny to chyba odłożę na pierwszego Sleeka ;)
OdpowiedzUsuńja też zamierzam pozbyć się starych cieni i kupić sleeka narural :)
UsuńLepszy sleek, nie kruszy się tak masakrycznie i pigmentacja lepsza.
Usuńwszystkie paletki są w moim stylu, może ta z ciemnymi brązami trochę mniej.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się te kolorki.
Polecam cienie matowe z IsaDory:) Mam je kilka lat i nadal są świetne:)
OdpowiedzUsuńMAC górą :D hyhyhy
OdpowiedzUsuńcienie z Inglota są idealnie moją kolorystyką ^^
OdpowiedzUsuńnie przepadam za cieniami Inglota - co prawda zwykle trafiałam na przyjemne odcienie, ale skutecznie odstrasza mnie ich pylenie. Maty są strasznie nierówne - zwykle napigmentowane ok, ale przy rozcieraniu robią plamy, perły najlepsze, ale znowu strasznie się sypią i brudzą wszystko naokoło.
OdpowiedzUsuńLinerów nigdy nie próbowałam, nie przepadam za takimi z pisakiem czy aplikatorem, a żelowe mnie nie zachęcają.
Te cienie mają ładne kolorki ♥
OdpowiedzUsuńoj 101 tez bym kupiła ;D
OdpowiedzUsuńAle liner faktycznie fajny:)
OdpowiedzUsuńChyba najlepsze maty jakich próbowałam ma MUFE i Smashbox. I to też nie wszystkie :(
OdpowiedzUsuńŁadne i smakowite kolory :)
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam cienie Inglota. Używam przede wszystkim matowych i są rewelacyjne. Trzymają się cały dzień. Lepszych nie znam. Kupiłam tez kiedyś Sleeka Au naturel, bo się recenzji dobrych naczytałam, ale jak dla mnie to jest słabizna.
OdpowiedzUsuń