Nowa edycja pędzli Bamboo od Zoevy kusiła mnie dosyć długo. Dumałam, szukałam zdjęć, czytałam opinie (których było jak na lekarstwo) i w końcu zaryzykowałam, i kupiłam. Jeśli chcecie je obejrzeć i dowiedzieć się co o nich sądzę po około trzech miesiącach użytkowania, zapraszam na post.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zdjęcia pędzli Bamboo, nie byłam jakoś szczególnie zachwycona. Cały design wydawał się lekko mdły, a z tyłu głowy tliło mi się wyobrażenie o jakości bambusowych pędzli, takiej jaką mamy w EcoTools. Żeby nie było, nie mam nic do ET, są okej ale mnie nie porwały mnie na tyle żebym kontynuowała ich kolekcjonowanie. Samych zdjęć setu było niewiele, jedynie te, które marka. Dodatkowo naczytałam się w komentarzach czy to pod moim postem o nowych pędzlach, czy to pod sklepami internetowymi, że nie tylko ja mam wątpliwości co do zakupu. Autor jednej z wypowiedzi napisał, że ciemne końcówki będą problematyczne przy nabieraniu koloru (np. różu- będzie można łatwo przesadzić z jego ilością, ponieważ nie będzie go widać na pędzlu). Uznałam, że mam zbyt wiele wątpliwości, szczególnie po przytoczonej wypowiedzi, i wstrzymam się z zakupami. Tak by pewnie zakończyła się ta historia, gdyby nie bon na 150 zł od Let's Beauty :D
Szkoda by było z niego nie skorzystać :) Od razu wycelowałam w Zoevę. Nie wiedziałam jedynie co wybiorę. Wahałam się pomiędzy paletami cieni, a pędzlami. Ostatecznie uznałam, że najpierw pędzle, potem kolorowe i tak oto zaczęłam przebierać ze wszystkich dostępnych zestawów- o z tych, klik.
Chciałam początkowo kupić zestaw do twarzy z Rose Golden vol. 2 (o zestawie do oczu pisałam Wam w tym poście: Zoeva Rose Golden vol. 2 complete eye set), ale niestety nie był dostępny. Nakręciłam się na pędzle na tyle, że musiałam jakoś zaspokoić swoją niecierpliwą naturę. (Nie wiem czy Wy też tak macie, jak ja, że jak się zdecyduję i napalę na coś, to muszę to zrobić/mieć już, teraz, natychmiast, a jak nie mogę osiągnąć swojego celu to czuję się nieszczęśliwa. Ktoś, coś? :P) Ostatecznie postanowiłam zaryzykować i kupiłam Bamboo Luxury Set vol. 2.
Chciałam początkowo kupić zestaw do twarzy z Rose Golden vol. 2 (o zestawie do oczu pisałam Wam w tym poście: Zoeva Rose Golden vol. 2 complete eye set), ale niestety nie był dostępny. Nakręciłam się na pędzle na tyle, że musiałam jakoś zaspokoić swoją niecierpliwą naturę. (Nie wiem czy Wy też tak macie, jak ja, że jak się zdecyduję i napalę na coś, to muszę to zrobić/mieć już, teraz, natychmiast, a jak nie mogę osiągnąć swojego celu to czuję się nieszczęśliwa. Ktoś, coś? :P) Ostatecznie postanowiłam zaryzykować i kupiłam Bamboo Luxury Set vol. 2.
Bamboo Luxury Set vol. 2 przyszedł do mnie bardzo szybko. Składał się z tuby, kosmetyczki i ośmiu pędzli- wszystkie w osłonkach, oraz trzech fit krówek dołączonych jako słodki dodatek do zakupów. Nie nastawiałam się na super piękny zestaw pędzli, więc się nieźle zaskoczyłam. Zestaw zrobił na mnie spore wrażenie. Po pierwsze, wszystkie pędzle na żywo nie były takie mdłe. W realu (nie mylić z marketem) wyglądały i wyglądają do tej pory sto razy lepiej. Szczególnie złote skuwki z napisem bamboo, które cieszą oko. Prócz tego bambusowe trzonki z numerem, nazwą pędzla, znakiem kolekcji i hasłem firmy, sprawiają wrażenie wysokiej jakości i dopieszczenia produktu w każdym detalu. Dołączona kosmetyczka, jak zwykle mistrzostwo.
Sporym zaskoczeniem była dla mnie papierowa/kartonowa tuba. Byłam przekonana, że nie będę jej używać, a jeśli nawet, to nawsadzam tam kredek dla dzieciaków. O jak ja się myliłam! Od początku, po dziś dzień, służy mi znakomicie, jako dwa pojemniki na podręczne pędzle, podczas porannego makijażu. Do jednej wsadzam pędzle do twarzy (mieści się 7-8 sztuk), a do drugiej do oczu (obecnie mam włożone 23 sztuki, ale spokojnie można wrzucić jeszcze kilka) plus na krawędzi zaczepiam sobie zalotkę i pęsety. Przydaje się! Może nie koniecznie zabrałabym ją w trasę, w obawie że się pobrudzi i zniszczy, ale jako stały element toaletki, sprawdza się znakomicie.
Moje obawy, o których pisałam wyżej, dotyczące ciemniejszego włosia na końcach, nie miały racji bytu. Końce raz, że nie są takie ciemne, a dwa da się wyczuć, kiedy należy przystopować z nakładaniem produktu.
Myślę, że po trzech miesiącach, mogę już trochę opowiedzieć o poszczególnych pędzlach. Do czego których używam i jakie są moje wrażenia.
W składzie zestawu znalazły się pędzle:
- 317 Wing Liner- najlepszy skośny pędzelek do linera jaki kiedykolwiek miałam. Jest cienki, giętki, ale nie miękki. Włoski się nie rozchodzą, dzięki czemu jest bardzo precyzyjny. Robienie nim kresek to sama przyjemność. Od czasu kiedy go mam, nie wyobrażam sobie, robienia kresek innym pędzelkiem. Zastanawiam się nad kupieniem kolejnej sztuki.
- 227 Soft Definer- dobry pędzel do blendowania mocno napigmentowanych cieni. Idealnie nadaje się do nakładania kremowych cieni jak np. Color Tattoo. Z CT od Maybelline miałam taki problem, że nie utrzymywały mi się na powiekach. Aplikowałam palcami, bo szkoda mi było pędzla i jak się domyślicie, nie chciały się utrzymywać. Od kiedy mam 227 problem przestał istnieć.
- 142 Concealer Buffer- pędzel do korektora lub kremowych cieni. Najlepiej się sprawdza przy nakładaniu kamuflaży. Pod oczy jest ok, ale odnoszę wrażenie, że aplikując/rozcierając przy jego pomocy korektor, nakładam sobie go zbyt dużo. Jest porównywalny do fioletowego pędzla do korektora z Real Techniques.
- 232 Classic Shader- jest przeze mnie używany najrzadziej. Jakoś nie miałam na niego dobrego pomysłu, ponieważ jest odrobinę za sztywny. Ostatnio przeżywa renesans z foliowymi cieniami Makeup Geek, w mojej kosmetyczce.
Od prawej: 317, 227, 142, 232.
- 109 Face Paint- jego obawiałam się najbardziej. Całkowicie nie potrzebnie. Jest to najlepszy pędzel do konturowania, jaki kiedykolwiek miałam! Dzięki temu, że jest sztywny, można zrobić mocne konturowanie, po czym tym samym pędzlem, rozetrzeć do pożądanej intensywności. To co go wyróżnia na tle innych to precyzja, dzięki sztywniejszym włoskom. Uwierzycie mi jak powiem Wam, że od trzech miesięcy konturuję tylko nim? Jest niesamowity!
- 105 Highlight- do rozświetlacza, różu, bronzera, pudru. Najczęściej stosuję go do różu lub omiatania pudrem. Czasami musnę nim rozświetlacz Mary Lou z The Balmu. Jest bardzo przyjemny w użyciu.
- 128 Cream Cheek- do konturowania, różowienia, brązowienia, konturowania- na sucho i mokro, do pudru. Bardzo dobry i porządny pędzel. Lubię nim nakładać bardziej zbite róże.
- 103 Defined Buffer- jeśli poszukujecie odpowiednika Beauty Blendera wśród pędzli, to właśnie go znalazłyście. Świetnie rozprowadza podkład, nadając efekt drugiej skóry. Takiego miękkiego looku. Pędzel nie jest mocno zbity, dzięki czemu ciężko jest zrobić sobie nim "maskę". Jedyny minus jaki w nim znalazłam to dopieranie. Przez to, że włosie jest stosunkowo rzadkie, podkład wchodzi do dolnych partii włosków, przez co trzeba się trochę namęczyć przy doczyszczeniu go z resztek podkładu.
Od prawej: 109, 105, 128, 103.
Zobaczcie jakie ładne tłoczenia mają te pędzle. Są dopieszczone w każdym calu. Zarówno trzonek, jak i skuwka, wyglądają niesamowicie. Dodatkowo symbol kolekcji, sprawia wrażenie, wyjątkowości- albo mi się tak tylko wydaje ;)
Kosmetyczka, dołączona do zestawu jest duża, pakowna i elegancka. Jedynie musiała się odrobinę przewietrzyć, ponieważ fabryczny zapach jest mało atrakcyjny. Po za tym, jak zwykle trzyma poziom. Na upartego, można ją wziąć zamiast torebki na imprezę ;)
Dodatkowym punktem, o którym chciałam wspomnieć jest różnica pomiędzy 109 Face Paintem standardowym a bambusowym. Porównanie będzie trochę sucho, ponieważ pędzel z włosiem kozy nie należy do mnie i go nie używałam- jedynie lekko zmacałam. Z użycia znam przekazy właścicielki.
Pędzel "kozi", jest mniej zbity i minimalnie miększy, jeśli chodzi o samą strukturę włosia. Po praniu się rozcapierza i trzeba o niego szczególnie dbać (odżywka, układanie włosia), czego nie ma w wersji bambusowej. Również robi minimalnie szerszy zarys przy konturowaniu i podczas nakładania produktu robi to odrobinę lżej. Myślę, że i jedna i druga wersja jest ciekawa, choć osobiście składnia się do bambusowego.
Od czasu kiedy mam ten zestaw, nie wyobrażam sobie makijażu bez chociażby użycia jednego z pędzli. Sądziłam, że różowy zestaw Rose Gold będę namiętnie eksploatować, a ten pójdzie po kilku użyciach w kąt. Stało się odwrotnie i jestem tym sama zaskoczona- to chyba przez wygodę. Obecnie rozważam dokupienie kolejnej sztuki 317 Wing Linera, 227 Soft Definera i 109 Face Painta, które są dla mnie strzałem w dziesiątkę.
Cały zestaw, pomimo moich początkowych wahań, jest bardzo przydatny. Każdy, dosłownie każdy pędzel z setu jest przeze mnie wykorzystywany. Jakość jest rewelacyjna, a komfort użytkowania znakomity. Polecam go śmiało osobom, które już działają w makijażu i szukają nowych pędzlowych "mercedesów" do doskonalenia sztuki makijażu i jego jakości.
Jak Wam się podoba ten zestaw?
Może go macie?
Jeśli macie swoje ulubione pędzle z Zoevy, dajcie znać! Postaram się z nimi zapoznać.
Wyglądają pięknie:). Rączki się nie brudzą? Są takie jaasne...?
OdpowiedzUsuńSą polakierowane. Nie ma mowy o brudzeniu :) W sumie o tym nie pomyślałam, żeby napisać. Jasne rączki to plus, nie ma żadnych śladów paluchów.
UsuńCholera, ja się nad nimi wlasnie zastanawiam i nie moge zdecydowac.
OdpowiedzUsuńHelp help help.
Bierz! Będziesz mega zadowolona. Ja miałam dylemat i zaryzykowałam. Nie żałuję, bo do sesji czy ślubny jak znalazł. Do tego komfort prania-szybko, bezboleśnie, bez odżywek i układania włosia.
UsuńJa się raczej nie skuszę na takie drogie pędzle. Takiemu laikowi makijażowemu jak ja wystarczą puchate pędzle z ebay'a ;)
OdpowiedzUsuńWydatek na zestaw to jest trochę kasy, ale drogie to są Hakuhodo :P
UsuńZestaw wygląda jak marzenia :) I jest nim!
OdpowiedzUsuńTak, jest śliczny <3
UsuńBardzo mi się podoba ten zestaw, wygląda bardzo elegancko <3
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co jeszcze wymyślą. Chciałam różowy, ten mleczny, ale jakoś mi ostatnio mu nie jest po drodze :P
UsuńFajny ten zestaw :) to Ci się udało z tą wygraną :) nie ma to jak spełniać swoje zachciewajki :)
OdpowiedzUsuńA EcoTools mam, ale też mnie jakoś nie ciągnie do kupowania następnych ;)
No właśnie ET, jakoś nie urywają. Mam 2-3 sztuki i no jest ok, ale żeby było coś super to nie koniecznie.
UsuńJa jeszcze nie mam żadnego z pędzli zoeva :) Dla mnie cenowo za drogie.
OdpowiedzUsuńDużo bardziej wole przeznaczać fundusze na kosmetyki niż akcesoria i zadowalam się pędzlami hakuro :)
To jeszcze przed Tobą jest odkrycie, jak jakość pędzli wpływa na aplikację i wykończenie makijażu :D Może się nawet się okazać, że fatalny podkład jest rewelacyjny ;P
UsuńByć może :) Mam Beauty Blender wiec wiem, że takie gadżety to mega komfort, no ale ceny tych pędzli nie da się przeskoczyć :|
UsuńJak masz BB to pędzel do podkładu ma podobną cenę, a przeżyje BB (jeśli mówimy o oryginalnym- ja mam czarny pro). Zobacz na Lets Beauty, teraz są i pojedyncze sprzedawane ;) Ale wiadomo, co komu odpowiada! :) Buziak
UsuńTak, mam oryginalny właśnie z let's beauty kupiony, bo mam tą drogerię w mieście :)
UsuńPięknie się prezentują te pędzle! Faktycznie jakoś niewiele jest o nich opinii na blogach w porównaniu np. do zestawów Rose Golden :) Super, że mogłaś je kupić taniej, bo zestawy Zoeva to dość spory wydatek :)
OdpowiedzUsuńJa znalazłam w tym czasie oficjalki jedynie. Potem było kilka recenzji, ale one bardziej opisowo-lajfstajlowe były niż opiniotwórcze. Ubolewam nad tym, że u nas ceny zarobków mają się nijak do cen kosmetyków :(
UsuńBardzo lubię pędzle Zoevy, ta wersja bambusowa wygląda obłędnie!
OdpowiedzUsuńI powinnaś ją mieć :D
UsuńAleż cudeńka.. lubię pędzle Zoeva a te mają świetne kształty:)
OdpowiedzUsuńChyba najlepiej skomponowany zestaw jaki obecnie mam. Każdy ma swoją funkcję.
UsuńZoeva Rose Golden to moje pierwsze pędzle i są cudne. :) Testuję teraz Real Techniques, ale są gorsze. Te bambuski też słodziutko wyglądają, muszę sobie takie sprawić kiedyś. :)
OdpowiedzUsuńRT są jak EcoTools :P Na fali zachwytów kupiłam złoty i fioletowy set, i no nie... leżą i się kurzą :/
UsuńWygladaja ladnie, ale kurcze, mimo wszystko nie jestem przekonana :P
OdpowiedzUsuńBo one na fotach nie wyglądają zachwycająco. Wiem co myślisz, bo przechodziłam to samo ;)
UsuńPrzyznam się Tobie , że ja o tych pędzlach słyszę pierwszy raz :)
OdpowiedzUsuńSerio? Jej, super że u mnie je poznałaś/zobaczyłaś <3
UsuńPiękne zrobili, mam kilka pędzli z ich normalnej serii ;)
OdpowiedzUsuńA ja z normalnej ani jednego :D To trochę jak z MAC :P
Usuńoooooo chce je
OdpowiedzUsuńJa się ciągle waham, czy kupować te pędzle czy nie :P
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają :) Doceniam rzeczy w których zwaracana jest uwaga na szczegóły :)
OdpowiedzUsuńMarzą mi się te pędzle...są piękne!
OdpowiedzUsuńNie byłam przekonana do tego zestawu, ale Twój post jest bardzo zachęcający :) Nie pasuje mi jedynie to, że nie ma tam pędzla do brwi - chętnie wymieniłabym ten od linera na prosty, który znajduje się w innych zestawach...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Wpadnę kiedyś na malowanie to sama je ocenię :)
OdpowiedzUsuńPrezentują się pięknie.
Świetnie wyglądają! :) Moim zdaniem to najlepsze pędzle jakie kiedykolwiek miałam. Moje już dwulatki a trzymają się znakomicie! :)
OdpowiedzUsuńMarzę o tych pędzelkach ! Prześliczne :)
OdpowiedzUsuńCzy dla początkującej makijażystki,która posiada jeden pędzel z Bobi Browna do bronzera, będą odpowiednie te pędzle czy lepiej na początek inne?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
A jak wypadają w porównaniu do sigmy? Mam sigmę (zestaw do twarzy i zastanawiam się jak to wygląda)?
OdpowiedzUsuńZestaw idealny!!! Bardzo poolubiłam Zoevę, mam zestaw do malowania oczu, Golden Rose który wręcz uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń