Hej dziewczyny!
Dziś mam dla Was swatche paletki Urban Dekay, Naked 2, która pojawiła się w Sephorze.
Cena była dość atrakcyjna, ponieważ zamiast 189zł zapłaciłam za nią ok. 132zł, po obniżce -30%.
Nie mogłam się powstrzymać. Naoglądałam się już tylu swatchy obu paletek i recenzji na YT, że pożądałam chociaż jednej z nich. Przekonywałam siebie, że kolorki moje bo same brązy, a brązy kocham najbardziej.
W końcu szczęśliwa, dorwałam swoją paletkę, a w niej 12 cieni, pędzelek dwustronny i błyszczyk. Szkoda mi było, że nie ma bazy jak w przypadku starszej siostry Naked, tylko jest błyszczyk, ale kiedy go użyłam, padłam z wrażenia na kolana i go przeprosiłam. Jaka ja mogłam być głupia i w niego wątpić. Moje usta w nim wyglądają zniewalająco, nawet mój facet pochwalił i przede wszystkim zauważył efekt! Nie przeszkadza mi lekkie mrowienie oraz mentolowy zapach. Lip Junkie w kolorze Nude jest przecudowny! Już go szukałam na ebayu i stoi po ok 15-20$. Hmmm.... idę odkładać?:D
Teraz kolej na cienie.
Dostajemy w papierowej, usztywnianej czymś a la styropianem opakowaniu paletkę wraz z opisem cieni i ich składem. Jak ktoś ma uczulenie czy potrzebę przeczytania może w łatwy sposób jeszcze w drogerii zobaczyć co tam wrzucili w magiczną miksturę.
Dwanaście cieni wraz z pędzelkiem zamknięte są w ładnej, solidnej, metalowej kasetce o kolorze zgaszonego cappucino. Otwarcie za pierwszym razem sprawiło mi trudność, ponieważ dwa ząbki mocno trzymały zamknięcie, ale za każdym razem było łatwiej. Im częściej ją otwieram (ale bez przesady) zauważam że otwiera mi się ją zbyt łatwo i mam obawy że jeśli ją wezmę ze sobą do torebki może mi się otworzyć. Ja niestety mam bzika i to sporego na punkcie zawiasów, zamków i innych zamykadeł i bardzo zwracam na to uwagę.
Cała reszta bez zarzutu. Duże lusterko, które można odgiąć tak aby paleta leżała na nim, choć jest tam taki plasticzek jako zawiasy i ja bym na niego uważała i nie bawiła się w takie odginanie bo się urwie ;) Jakbym go załatwiła, dam znać :P Fajne jest to, że paletkę w razie czego będzie można łatwo wyczyścić, bo plastik, którym jest wyłożona jest z dobrego materiału, na którym się nie osadzają cienie ani odciski palców.
Pędzelek dołączony do cieni zostawcie sobie do miziania ukochanego albo korektora, bo ten syntetyczny pędzel "z kota", jak to mówią moje koleżanki z uczelni, nie bardzo nadaje się do nakładania i rozcierania. Jedna strona języczkowa jest zbyt twarda, przez co mocno kruszy cienie w kasetce. Druga str do rozcierania za to wydaje się mało precyzyjna poprzez zbyt długie włosie, które lata we wszystkich kierunkach.
Same cienie mają po 1,3g co jest przyzwoitą wagą. Są świetnie na pigmentowane, ładnie się nakładają i rozcierają. Kolorystyka ich jest ciepła i głównie perłowa, moim zdaniem aż na zbyt perłowa.Więc jeśli ktoś lubi perłę umiarkowanie, niech się jeszcze zastanowi, chociaż z drugiej strony jakość produktu pobija wszystkie inne gotowe paletki.
Mi pędzelkiem nakłada się te cienie od źle (pędzel z palety) po dobrze (Hakuro). Najlepsze efekty można uzyskać "pacając" pacynką lub paluchem i rozcierając. Na morko efekt dodatkowo jest mocno podbity i bardzo trwały. Cienie bardzo mi się podobają, ale nie wiem czy ze mną zostaną ze względu na ciepłe tony. Na pewno podoba mi się cień Foxy, który niestety nie jest zbyt lubiany, jak patrze na zagraniczne recenzje. U mnie pod łukiem brwiowym leży idealnie.
Bardzo podoba mi się to, iż każdy cień ma swoją nazwę nadrukowaną na paletce, co dla mnie jest pomocne.
Moja ocena palety ogółem 8/10
Cienie 10/10
Pędzelek 3/10
Błyszczyk 10/10
Jak lubicie ciepłe brązy i perłe, kupujcie w ciemno!
I jak Wam podoba się ta paletka?
Wecie że ma na stałe wejść do wszystkich Sephor? Nie, to już wiecie :P