niedziela, 28 lipca 2013

Volume Lip Shine czyli uwypuklające błyszczyki GOSH


Dziś chciałam Wam przestawić dwa błyszczyki z Gosh Volume Lip Shine. Posiadam je w odcieniach 01 Soft Coral (taki jak do wygrania) i 06 Raspberry Galore. 
Ich cena waha się od 25 do 40zł za 4ml. Nie należy on do największych pojemności, ale jest bardzo wydajny. Używam obu od listopada i każdego z nich zostało mi ponad połowa.

Opakowania mają śliczne, cieszą oko każdego komu dam do zmacania. Porządny plastik, matowa nakrętka i długi wąski aplikator sprawiają wrażenie elegancji. Sama zawartość również nie jest niczego sobie. Według producenta znajdują się w nim olejek jojoba i masło shea oraz posiada SPF 10 i chyba nawet tak jest. Gęsta ale nie lepiąca się konsystencja sprawia wrażenie lekkiego nawilżenia. Do tego trzymam się, jak na błyszczyki, bardzo długo tzn ok. 3-4h. W tej cenie musi, nie ma zmiłuj ;) Pachnie ładnie. Czym? Nie mam pojęcia, serio. Może lekko wiśniowo, ale nie nachalnie, tak strzelam. Znam ten zapach z lat dzieciństwa, ale ciężko mi go z czymś skojarzyć. W każdym razie jest świeży i nie duszący.

 
Kolory również są udane. Jeden, Soft Coral, mam ze spotkania blogerek. Bałam się że będzie dla mnie za jasny i będzie nakładał się nie równo. Wiecie same dobrze, że wiele mlecznych odcieni tak ma. Pozostają pasy, gdzie zbiera się go więcej i wygląda to bardzo nieestetycznie. Ten jest wręcz idealny. Sunie gładko, trzyma się bajecznie i nie wchodzi nachalnie w załamania. Dla mnie jest świetny do dzienniaka na uczelnie czy do pracy. To tego usta na prawdę wydają się większe.

Raspberry Galore ma identyczne właściwości jak poprzednik, różni się jedynie odcieniem. Powiem Wam, że go ubóstwiam. Jest moim nie rozłącznym partnerem na większości randek po pracy. Nie zawsze jest możliwość wrócić do domu i poprawić/zmienić makijaż. Wystarczy nawet do delikatnego looku dodać ten błyszczyk i już  mamy problem z głowy. Po za tym ja kocham takie piwoniowe, malinowe i fuksjowe odcienie. Czuje się w nich pewnie i kobieco.



Na pewno zaopatrzę się jeszcze w jakiś kolorek w czasie promocji w Hebe (-40%). Mam wielką ochotę na czerwień, ale może do promocji mi się odmieni, kto wie.

Znacie te błyszczyki? Lubicie?
A może macie jakieś ulubione warte polecenia?

poniedziałek, 22 lipca 2013

Burgundy i Denim blue z kolekcji Mono Eye Shadow Gosh


Dziś chciałam Wam pokazać dwa odcienie 008 Burgund i 015 Denim blue z serii Mono Eye Shadows Gosh. Z recenzją zbierałam się ponad 2 miesiące, ale konkurs z marką skutecznie mnie zmotywował żeby Wam pokazać, że warto mieć choć jeden w swoim kuferku. Chociażby po to żeby zobaczyć czy będą dla nas dobre. Jeden kupiłam, a drugi dostałam.

Podchodziłam do nich jak pies do jeża i sama nie wiem dlaczego. Chyba już za bardzo przyzwyczaiłam się do palet i wkładów, i łatwiej oraz szybciej jest mi sięgnąć po już dobrane kolorki. Ale już przejedzmy do rzeczy! Przede wszystkim ładne kartoniki, śliczne opakowania  z matowego plastiku, z dobrym zabezpeczeniem. Pomimo, że cienie są pojedyncze to chwała temu kto projektował za to że posiadają płaskie wieczka. Ile ja mam cieni z wypukłymi. Jak one nie chcą się ułożyć w koszyczku, jak mnie denerwują ;) Te spisują się idealnie. Tutaj muszę zaznaczyć jeszcze że mam każdy cień z innej parafii jeśli chodzi o opakowanie. Burgund jest w otwieranym wieczku na zatrzask i półprzezroczystym plastiku po bokach i na wieku. Denim natomiast jest w czarnym plastiku, a zatrzask ma na wciśnięcie, co mi bardziej odpowiada bo nie niszczę sobie paznokci. Które opakowania są w końcu na rynku nie mam pojęcia. Wiem jedno, że te z wciskanym wieczkiem są najlepsze.



Cień 015 Denim blue jest ciemno jeansowym odcieniem z delikatnym niebieskawym brokatem. Pigmentacje na świetną, wystarczy odrobina aby nałożyć go na powiekę. Trzeba go strzepać trochę z pędzla przed malowaniem, ponieważ może robić plamy przy zbyt mocnym dociskaniu pędzlem. Nakładałam go wielokrotnie pędzlami Hakuro, różnymi i zawsze sprawdzał się tak samo świetnie. Najlepszą rekomendacją jest to, że wytrzymał całą noc weselnych zabaw, na tłustej powiece mojej koleżanki, której jak zauważyłam wiele produktów się mocno roluje pomimo bazy.

008 Burgund jest stonowanym matowym cieniem, który na oku nie wygląda jakbyśmy były nie wyspane, a wiadomo że jest wiele takich. Tak  jak poprzednik pigmentację na rewelacyjną, trzeba uważać żeby nie przesadzić podczas nakładania. Burgund dany w zewnętrznych kącikach oczu wygląda na prawdę rewelacyjnie. Do tego nie uczula. Słyszała opinię, że fiolety i podobne im odcienie są mocno uczulające, o czym się przekonałam na innych Sephorowskich cieniach.
.


Pozostaje jeszcze kwestia ceny ok. 35zł.  Jest to dość sporo jak na jeden cień szczególnie z półki drogeryjnej. Ale jeśli macie na taki cel kasę kupcie. Jeśli nie, zapraszam Was na rozdanie z Gosh, gdzie do wygrania jest cień w kolorze Coral.

Buźka!

niedziela, 14 lipca 2013

Essie, avenue maintain prawdziwie smerfny!


Smerfnie witamy, ja i Essie :)

Niebieskie odcienie i ja zupełnie się nie lubimy. Nigdy nie mogłam dobrać sobie niebieskiego cienia czy lakieru, nie mówiąc już o ciuchach. Oczywiście do czasu.

Na świetnej promocji w Hebe dorwałam lakier w odcieniu avenue maintain. Piękny kremowy niebiesko smerfny Essiaczek, który bez startych końcówek utrzymuje się 3-4 dni. Po 6-7 dniach jest już do zmycia. Nie farbuje płytki,  fantastycznie się nakłada i szybko wysycha. Lakierowy ideał! Najlepszy jaki mam z tej firmy.


Malowałam nim paznokcie już z 3-4 razy i ani razu nie zrobił mi żadnej krzywdy, a u mnie lakiery potrafią się "wżerać" w płytkę, nawet jeśli jest na nich baza.  Smerficzek zawsze tak samo fantastycznie się prezentuje i kiedy go mam na paznokciach każdy pyta co to za odcień ;)



Jeśli jeszcze go gdzieś znajdziecie, bierzcie w ciemno! Na prawdę warto go mieć.

Pytanie do Was: Wolicie wielkość fotek jak ta pierwsza czy jak pozostałe 3?
A może tak jak jest jest ok? :) 

Buźka!



czwartek, 11 lipca 2013

Fantastyczny lakier za 4,50zł! Tak, to Safari!

 

Poszłam na bazarek po warzywa, a wróciłam z lakierami ;)
To prawie jak iść po spodnie, a wyjść z bluzkami. Na pewno to znacie! :P

Popatrzcie na to zielono-niebieskie kremowe cudo od Safari. Lakier ma lekko plastikowy zielonkawy odcień z odrobiną niebieskości. Szukałam w myślach jak mogłabym go określić i nasuwa mi się tylko jedno porównanie do koralików zakładanych na szprychy roweru. Tam miałam takie cudne kolorki ;)
Lakier jest bardzo trwały. Mam go już 5 dzień na paznokciach. Jedyne co mam mu do zarzucenia to że jest strasznie niefotogeniczny i wychodzi zupełnie smerfnie, a taki nie jest.
U Zośki widzę, że kolor jest najbardziej zbliżony do oryginału klik. Dla mnie osobiście lakier jest równie świetny jak Essie (pewnie bluźnię ale cóż różnica niewielka przy stosowaniu topa).


Jeśli traficie na lakiery Safari, weźcie sobie jakiś kremowy odcień chociażby dla eksperymentu :)
Ja mam trzy odcienie i coś czuję że nie są ostatnimi!

źródło

Niedługo Wam pokażę odpowiednik Mint Candy Apple z Essie w postaci właśnie Safari, tylko muszę trafić po jakiś zmywać. Bo cena mojego ukochanego skoczyła z 7 do 12zł! Łobuzy.

Buźka!