czwartek, 29 sierpnia 2013

Krem o mocy lasera? Czyli kilka słów o Revitalift Laser X3 L'Oreal


Tak właśnie myślę o większości reklam dotyczących kosmetyków. Tym razem na tapetę trafia krem i serum ze stajni L'Oreal Revitalift Laser X3, który oceniała moja mama. Muszę Wam powiedzieć, że nie jest łatwym testerem. Potrafi kosmetyk rzucić w kąt i powiedzieć mi o tym po tygodniu. Wasze mamy też są tak wybredne? :)

 Sam krem mama dostała ode mnie na dzień matki, a później całą śliczną pakę krem plus serum od Streetcom. Używa kremu i serum od 6 tygodni, rano i wieczorem, i najwyższy czas na wrażenia.

Według ulotki po 4 tygodniach kobiety zauważyły zmiany na lepsze takie jak wypełnienie i redukcja zmarszczek i zagęszczenie skóry, oraz wymodelowany kontur twarzy.



A co myśli moja mama?

Słoiczki zarówno serum jak i kremu są bardzo ładne. Cieszą oko nie tylko używającego. Czerwone szkło wygląda elegancko i przyciąga uwagę.
Serum ma fajną, funkcjonalną pompkę, która nabiera kosmetyku w odpowiedniej ilości. Zarówno serum jak i krem pachną typowo jak kremy L'Oreala, lekko perfumowane zapachy w kierunku kwiatowych. Same produkty nakłada się szybko i przyjemnie, i w takim samym tempie się wchłaniają, nie pozostawiając wyczuwalnego filmu na skórze. Nie rolują się, nie kleją, są bardzo dobre.

 Zdjęcie serum wrzucę jak tylko rodzicielka wróci z wakacji ;)


Co do samego działania. Mama nie zauważyła zmniejszenia zmarszczek, ponieważ ich praktycznie nie ma. Może odziedzicze to po niej? Byłoby miło ;) Zauważyła za to, że jej buzia jest jedwabista w dotyku, delikatnie rozjaśniona i bardziej napięta. Skóra wydaje się gęstsza i mniej podatna na warunki pogodowe. Również suche skórki przestały o sobie dawać znać. Jest bardzo zadowolona z działania produktów i ma zamiar włączyć te produkty do swojej stałej pielęgnacji.

Zarówno krem jak i serum mama będzie używać nadal i obserwować jak zachowuje się jej skóra.

A Wy co sądzicie o kremach przeciwzmarszkowych? Wierzycie że działają?
Macie jakieś ulubione lub polecane przez znajome?




niedziela, 18 sierpnia 2013

Zbiorowe igranie z kosmetykami...


... czyli poIgraszkowe wrażenia ze zlotu! :)

Dawno temu (20lipca), w odległej Warszawskiej galaktyce odbyły się Pierwsze Igraszki Kosmetyczne organizowane przez Smyka, Freaka i Kunę. Zebranie się i napisanie co i jak trochę mi zajęło ;)

Na pewno już trafiłyście na posty, gdzie były wymienione atrakcje, prelekcje i całe mnóstwo zasłużonych zachwytów. Dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty, a sama wiem ile czasu i starań zabiera taka organizacja.

Ja w tym poście chcę powiedzieć, że bardzo cieszę się, że mogłam zobaczyć moje kochane dziołchy. Że w końcu spotkałam się z blogerkami: Kasią ze Sweet&Punchy, Magdą vel Jamapi i Dominiką vel Orlicą , z którymi miałyśmy wcześniej facebookowy kontakt.

Bawiłam się fantastycznie! 
Rozmawiałyśmy z dziewczynami, o dziwo nie o blogosferze i kosmetykach, ale o innych naszych babskich troskach, zupełnie dalekich od tych z blogów :) Na prawdę fajnie jest porozmawiać z dziewczynami, które mają różne podejścia i zdania i nie wyrywają sobie przy tym wzajemnie włosów :P

Co do firm. Szczególnie cieszę się z konsultacji włosowych z Paniami z Organics Beauty i z szamponu, który używam namiętnie od spotkania. Również spotkanie z Olą z Eveline zaowocowało fajną i ciekawą wymianą zdań i doświadczeń.

Również, mini warsztaty ze Smykiem, były nie lada frajdą. Masełko do ust, które dostałam, uratowało mi pysia podczas ostatniego wyjazdu :)

I kilka zdjęć dla Was:

Michał, nasz rodzynek ze Źródła Urody, tworzy piękne tło dla Dominiki, Marty i Kasi ;)

Wraz z córeczką Moniszona robiłyśmy mani ;)

I grupowe :)

Dziewczyny, Nasze kochane Organizatorki, wielki buziak dla Was! :*
Tak trzymać i do następnego!

środa, 14 sierpnia 2013

Mroźny fioletowy holosek Eveline


Hej dziewczyny!

Dziś chciałam Wam pokazać moją ostatnią zdobycz z Eveline czyli holoska nr 403 miniMAX. Lakieru w buteleczce jest 5ml i kosztuje ok 6-7zł, w zależności od drogerii.

Estetyczna buteleczka z cienkim pędzelkiem, kryje w sobie lakier o mroźnym srebrnofioletowym odcieniu z różowymi i niebieskimi refleksami. Holo nie jest do końca takie oczywiste, ponieważ nie ma aż tak mocnego efektu jak np przy Color Club. Widać go jedynie w słońcu, kiedy to pięknie  mieni się kolorowymi refleksami.


Lakier nakłada się łatwo i szybko. W przypadku tego odcienia, potrzebne są dwie lub trzy warstwy, aby uzyskać efekt jak na zdjęciach. Schnie powoli, więc obietnica quick dry nie jest do końca prawdziwa, przynajmniej na mojej płytce. Druga obietnica long lasting to u mnie 3 dni do startych końcówek i czwarty na zmycie już odpadającego lakieru, trochę mało. Choć ja w pracy ok. 4-5h dziennie mam ręce w wodzie, więc może jednak jest trwalszy ;) Essie trzyma 6 dni. Wysuszacz czy to w kropelkach czy top coat nie robi krzywdy lakierowi, nie zmienia barwy ani się nie ściąga.


Podsumowując:
Lakier jest śliczny i robi wrażenie, ale na pewno nie schnie szybko. Myślę, że za 6zł, można poszaleć i kupić na wypróbowanie, a nuż Was zachwyci ;)


Jak Wam się podoba ten lekki holosek?