Na początku stycznia (tu) pisałam Wam o moich kosmetycznych zakupach.
Między innymi w nich znalazł się cień od Estee Lauder, Pure Chrome w kolorze 03 Cyber Lilac.
Początkowo poszłam po złoty odcień, jednak fiolecik z nowej kolekcji mnie urzekł. Zakocham się w nim i musiałam go koniecznie mieć. Kolor w salonie wydał się piękny, soczysty, połyskliwy, idealny.
Pierwszy zgrzyt nastąpił kiedy Pani w D. pokazała mi go wyjmując z opakowania i otwierając (WTF?!). Rozumiem próbę zachęty, ale przecież w ten sposób niszczy towar, a do tego na kasetce było poodciskane trochę obcych paluchów. Dobra nie marudzę, chcę go.
Drugi zgrzyt. Patrze w domu na rachunek i różnica ceny ok 10zł. Miał być za 101zł wg. napisu na palecie, a był za 109 czy 110zł. Nie ważne, przecież jest prześlicznościowy i będzie moim na wieki i będę go kochać i się nim miziać do usr... śmierci :P Tak sobie umaczyłam. O naiwności!
W domku wyczyściłam kasetkę z linii papilarnych człowieków, które musiały ją zmacać i sobie popatrzyłam na przepiękne tłoczenie cienia i złote wykonanie kasetki. To co mi się nie spodobało to właśnie opakowanie. Tak straszliwie brudzi się od dotyku. To samo mają kasetki Lancome i Diora, zwariować idzie! Ale jest i plus takiego wykończenia, można się przejrzeć w zamkniętym opakowaniu jak w lustrze :P Przynajmniej w przypadku tego delikwenta.
Kasetka zawiera również lusterko, które do niczego się nie przyda, bo jest maluśkie. A aplikator do cieni jest tak króciutki i nie poręczny, że służy tylko za wystrój kasetki, oczywiście zanim go nie zgubię.
Po dwóch dniach zmacałam cień. Żelik, jak popularnie jest nazywany, w dotyku przypomina mi taki mocnej zbity mus. Można porównać go jeszcze w dotyku do cieni w słoiczku Armaniego lub jedwabnego szalu.
Pierwsze domowe testy na ręce wypadły bardzo pozytywnie. Świetna pigmentacja, ładnie się nakłada i rozciera oraz pięknie mieni srebrnymi drobinami. Orgazm!
Ale później przystąpiłam do testów naocznych. Nakładał się pędzelkiem w porządku, ale wtedy wydawał mi się takim brzydkim szaroburym odcieniem fioletu, zupełnie bez polotu. Nakładany pacynką lub palcem sprawował się dużo lepiej i był prawie taki jak w testach w perfumerii. I w tym miejscu już jest tak wspaniale...
I wiecie co teraz będzie?
I wiecie co teraz będzie?
Tak, będzie wielkie rozczarowanie i gorzkie żale! Kolorek po godzinie, czy to na bazie czy bez, czy na mokro czy sucho rolował się i schodził. Myślałam że oglądam powtórki "Nie do wiary". Próbowałam już chyba tylu sposobów żeby go ujarzmić i nic. Nadal się ściąga w załamaniach.
Co mogę powiedzieć?
Jest mi smutno, że moje wielkie love okazało się takim kitem. Ten cień przypomina mi księcia na białym rumaku, który w ostateczności okazuje się chamem i burakiem.
Jest mi smutno, że moje wielkie love okazało się takim kitem. Ten cień przypomina mi księcia na białym rumaku, który w ostateczności okazuje się chamem i burakiem.
Stosowałam go poźniej do rozcierania kreski i sprawował się lepiej czyli 2-3h i po biedaku. Niestety u mnie się ten cień nie chce trzymać. Próbowałam się z nim zaprzyjaźnić na tysiąc sposobów ale widocznie z niektórymi się po prostu nie da :(
I jak Wam się podoba ten cień?
Macie jakiś sposób an utrzymanie go w jednym miejscu?
a tak ładnie wygląda na powiece...
OdpowiedzUsuńoj no to będzie zgrzyt :/ mi akurat w fioletach nie jest zbyt dobrze lub jeszcze swojego odcienia nie znalazłam ;D
OdpowiedzUsuńW tym odcieniu jest mi ładnie, nie wyglądam jak bita... ale ta trwałość ;/
UsuńKurcze, u mnie trzyma sie do poznego wieczora- dobrze oczyszczona powieka, na to paint pot soft ochre, czarna kredka /lancome lub estee/ i na to on wcisniety w powieke syntetykiem bez rozcierania, roztarte jedynie granice. Noze sprobuj tak ;)
OdpowiedzUsuńDużo roboty strasznie. Od cienia w tej cenie oczekuję że będzie ładnie się nakładał i rozcierał oraz trwał bez zakładania pod spód wielu warstw. A tu d... :(
Usuńwiesz co, rzadko, albo prawie wcale nie spotykam cieni, które trzymałyby się wieki, blendowały jak złoto, były idealnie nasycone i robiły jeszcze wszystko inne bez jakiegokoliek wysiłku ze strony malującego - i to niezależnie od półki, czy marki ;)
Usuńno kiedyś, dawno, dawno temu takie były prawie wszystkie cienie MACa, ale to było bardzo dawno temu i niewielu już to pamięta ;P
Kolor faktycznie piękny, ale jego trwałość...
OdpowiedzUsuńKolorek przepiękny, szkoda , że się nie sprawdził . Ma bardzo diżo brokatu.
OdpowiedzUsuńNie jest brokatowy. Jest to chrom.
Usuńo.O to przecież wibowskie cienie się lepiej trzymają bez bazy! Szkoda, bo kolorek prześliczny ;)
OdpowiedzUsuńNie porównam bo nie używam ale też mi szkoda tego kolorku. Jeszcze będę walczyć.
UsuńKurcze, a tak fajnie się zapowiadał.
OdpowiedzUsuńA już tak się podjarałam :D
UsuńCień ładny, ale dla mnie za bardzo "pstrokaty" :*
OdpowiedzUsuńDokładnie, a tak ładnie wygląda... szkoda.
OdpowiedzUsuńA wyglądał pieknie w opakowaniu...szkoda , że jednak sie nie sprawdził ..ale cóz to za otwieranie w sklepie ? Ja rozumiem tester , ale nie kupiłabym taiego macanego przez wszystkich cienia..
OdpowiedzUsuńTo chyba taka technika żeby pokazać że już jest mój ;P
UsuńKolor podoba mi się jedynie zeswatchowany na ręku.. na oku już nie robi takiego wrażenia :/ szkoda, że tak bubel..
OdpowiedzUsuńRóżnica może wynikać z tego że miałam trochę inne światło. Ale niestety nie zachwyca trwałością.
Usuńaleś go podsumowała - cham i burak :)))
OdpowiedzUsuńHyhy, dzięki ;*
UsuńTaka prawda :P
A próbowałaś może przypudrować powiekę przed nałożeniem go?
OdpowiedzUsuńPróbowałam go nałożyć na bazę, na podkład, na inny cień i niestety to samo.
UsuńTo nieciekawie;/ A ostatnio zastanawiałam się nad nim, ale w innym kolorze jednak dobrze, że się nie skusiłam.
UsuńKolorek mi się podoba, szkoda tylko że jest takim niewypałem ;(
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, bo kolor robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńDlatego zrezygnowałam ze złotka :D
UsuńKolor świetny i po nałożeniu również rewelacja. Szkoda że się roluje niewdzięcznik. Wyleczyłaś mnie z chciejstwa na niego.
OdpowiedzUsuńZośka zawsze to 100 na coś innego :P
UsuńW opakowaniu nie wyglądał szałowo ale na ręku! Świetny jest jednak cena za wysoka nawet jak na taki odcień. Zdecydowanie wolę jakiś zamiennik (o ile taki gdzieś istnieje ;)), bo jak widać jakość nie zależy od ceny.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć. Trzeba szukać i testować!
UsuńJa od ceny aż po efekt jestem na NIE. To straszne, że wypuszczając kosmetyki renomowanej marki, nikt ich wcześniej nie testuje, czy warto je wydać w obieg. I płaci się krocie za ...nic.
OdpowiedzUsuńWiem że złoty żelik jest świetny bo miałam go raz na oczach i ładnie się trzymał. A ten jest zamiast chyba zieleni czy coś to może on jeden taki bublowaty.
Usuńkolor cudowny.. szkoda że taki efekt ..
OdpowiedzUsuńKurcze mam ten cień w tym samym odcieniu. Od miesiąca leży sobie w kufrze bo nie miałam okazji go przetestować. Ale zrobię to z ciekawości jak u mnie będzie się trzymał.
UsuńMam nadzieję, ze wypadnie lepiej.
Ps.Świetny pościk :)
też smutam :(
Usuńkurcze, na ręku taki boski, a na powiece taka lipa, nie wierzę!
OdpowiedzUsuńBłogosławieni co nie widzieli a uwierzyli :P Lipka.
Usuńlove krove ehhh
OdpowiedzUsuńno więc właśnie
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbuu a tak ślicznie wygląda na powiece ;/ szkoda, że taki nietrwały ;/
OdpowiedzUsuńMoże to kwestia kształtu oka? Kiedyś Pupa miała takie cienie kremowe "dla dziewczynek" (opakowanie w kształcie biedronki), miałam fioletowy, kolor był boski, a jak go nie nakładałam - po godzinie zostawała z niego gruba, brzydka kreska w załamaniu powieki (cała reszta znikała magicznym sposobem). Oddałam koleżance i zachwycała się, jaki ładny, trwały i w ogóle świetny. Aż się pytałam, czy o tym samym mówimy. :)
OdpowiedzUsuń